Powstaje film o reżyserze Januszu Nasfeterze

O powstającym filmie, który opowiada o reżyserze- Januszu Nasfeterze rozmawiam z koordynatorką projektu filmowego - Beatą Żurawską z Powiatowej Biblioteki Publicznej im. Heleny i Stefana Nasfeterów w Wołominie.

Sylwia Kowalska: Janusz Nasfeter to dziś nieco zapomniany reżyser. Dlaczego Powiatowa Biblioteka Publiczna w Wołominie zdecydowała się na realizację filmu dokumentalnego o tym twórcy?

Beata Żurawska: Janusz Nasfeter jest bratankiem patrona naszej biblioteki – przedwojennego producenta filmowego. W latach 30. ubiegłego wieku bywał na seansach filmowych w prowadzonym przez stryja kinie „Oaza”, które mieściło się w budynku biblioteki. Jesteśmy dumni, że to właśnie tutaj w Wołominie narodziła się filmowa pasja przyszłego reżysera.
W zeszłym roku obchodziliśmy stulecie urodzin Janusza Nasfetera. Zaplanowaliśmy przegląd jego filmów (niestety z powodu pandemii udało się zrealizować tylko dwa pokazy).
Naszą misją jest popularyzacja dobrego wartościowego kina, a szczególnie twórczości Nasfeterów. Jesteśmy jedynym ośrodkiem w kraju, który w takim stopniu i na wielu płaszczyznach (wystawy, prelekcje, pokazy filmowe) propaguje wiedzę o tych zasłużonych dla polskiego kina twórcach.
Poszukując materiałów o Januszu Nasfeterze, zauważyliśmy, że nie ma nagrań relacji osób, z którymi współpracował, wspomnień, opowieści filmoznawców o nim i jego kinie. Stąd pomysł, żeby stworzyć film dokumentalny.
Sam Janusz Nasfeter jest bohaterem filmów Grzegorza Królikiewicza: „Portret artysty z czasów starości” i „Piękne lata niewoli”, w których opowiada o swoim życiu, między innymi o pobycie w majątku Heleny i Stefana Nasfeterów w Wołominie. Reżyser pojawia się też we fragmentach Polskiej Kroniki Filmowej i w epizodach we własnych filmach fabularnych. Sięgnęliśmy po te nagrania, niektóre wykorzystamy w naszej produkcji.
Uważamy, że filmy Janusza Nasfetera to wyjątkowe, osobne zjawisko w historii polskiej kinematografii. Warto je przypominać, ponieważ problemy, które poruszają, nadal są aktualne. Nikt nie potrafił tak jak Nasfeter uchwycić małych dramatów dzieci.

- Jaką rolę Pani pełni przy produkcji filmu?

- Zajmuję się koordynacją projektu – organizacją całej produkcji. Razem z reżyserką Aurelią Sobczak wybieram osoby, które wystąpią w filmie. Jestem tzw. osobą pierwszego kontaktu. Tutaj największym wyzwaniem jest zdobycie numeru telefonu, bo to wcale nie jest takie proste odnaleźć kogoś, kto w latach 70. wystąpił w filmie jako dziecko i potem nie był już osobą publiczną, a jeszcze, co jest regułą w przypadku kobiet - zmienił nazwisko. Potem jest już łatwiej – dzwonię do naszych aktorów, przekonuję ich do udziału w filmie (pro publico bono) i umawiam nagrania. Oprócz tego prowadzę negocjacje z naszymi partnerami: Wytwórnią Filmów Dokumentalnych i Fabularnych oraz Filmoteką Narodową – Instytutem Audiowizualnym. Zajmuję się pozyskiwaniem materiałów archiwalnych i licencji na ich użycie. Odpowiadam również za promocję całego przedsięwzięcia – ale to dopiero przed nami.

- W filmie pojawiają się znane w Polsce postaci. Między innymi Filip Łobodziński czy Henryk Gołębiewski. Trudno było namówić te osoby do wzięcia udziału w produkcji?

- Bardzo jestem wdzięczna Filipowi Łobodzińskiemu i Henrykowi Gołębiewskiemu, że od razu zgodzili się na udział w naszym dokumencie. Obaj debiutowali u Janusza Nasfetera w 1970 roku w filmie „Abel, twój Brat”. To właśnie Nasfeter odkrył ich talenty aktorskie. Niesamowitym zaskoczeniem było dla mnie to, jak żywa po kilkudziesięciu latach od debiutu jest ich pamięć o Januszu Nasfeterze i pracy z nim na planie filmowym. Podobnie ze wzruszeniem dzieli się z nami wspomnieniami Tadeusz Wiśniewski, który zagrał u boku Adolfa Dymszy w filmie Janusza Nasfetera „Mój stary” w 1962 roku, a także jego filmowa mama Krystyna Łubieńska, wybitna aktorka, obecnie mieszkanka Sopotu. Z tych opowieści aktorów wyłania się obraz charyzmatycznego reżysera, o którym nie da się zapomnieć.


- Jakie jeszcze osoby są zaangażowane w tworzenie filmu o Januszu Nasfeterze?

- Jako biblioteka nie podjęlibyśmy takiego wyzwania, jakim jest produkcja filmu dokumentalnego, gdyby nie współpraca z reżyserką Aurelią Sobczak i realizatorem Jackiem Kubiakiem - twórcą portalu wwl24.pl prezentującego filmowe relacje z wydarzeń w powiecie wołomińskim. Początkowo planowałyśmy z Panią dyrektor Joanną Hołubicką nagranie kilku wywiadów z pasjonatami twórczości Nasfetera, z którymi mamy stały kontakt. Jednak w trakcie rozmów z reżyserką stwierdziłyśmy, że warto porwać się na bardziej śmiałe działanie, skoro okoliczności nam sprzyjają. Współpracuje z nami od dwóch lat historyk filmu Paweł Jaskulski, autor pracy doktorskiej o twórczości Janusza Nasfetera. W tym roku wyda książkę na jej podstawie. Bardzo nas wspiera Agnieszka Czarnecka, wnuczka reżysera, udostępniając materiały z archiwum rodzinnego i uczestnicząc w naszych „Nasfeterowych” wydarzeniach. Doceniamy to szczególnie, zwłaszcza, że przyjeżdża specjalnie z daleka – z Dolnego Śląska. Udało nam się odnaleźć bratanka reżysera - Andrzeja Nasfetera. Jesteśmy mu wdzięczni za to, że podzielił się z nami unikalnymi zdjęciami jeszcze z czasów przedwojennych. Bardzo się cieszę, że zgodziła się na wywiad ze mną Pani Bożena Fedorczyk, która zagrała główną rolę w filmie „Motyle”, jednym z najpiękniejszych obrazów Janusza Nasfetera. Tym bardziej jest mi miło, że pożyczyła nam swoją cenną pamiątkę z dawnych lat – dziennik z planu filmowego. Wcześniej nikomu tych materiałów nie udostępniała.


- Czy film będzie przedstawiał całe życie i twórczość Janusza Nasfetera?

- Film będzie opowieścią o tym, jak zapamiętali Janusza Nasfetera aktorzy, którzy z nim pracowali, co w jego kinie cenią filmoznawcy i jak fenomen artysty postrzegają jego bliscy, czyli rodzina. Ważny też będzie dla nas kontekst lokalny, związki reżysera z Wołominem. Nie chcę na tym etapie zdradzać więcej szczegółów scenariusza. Dodam tylko, że wspomnienia o Januszu Nasfeterze wzbogacone zostaną o fragmenty jego filmów, więc będziemy mogli poczuć magię tych wyjątkowych obrazów sprzed lat.


- Na kiedy jest przewidywana premiera filmu i gdzie będzie można go zobaczyć?

– Premierę planujemy wiosną tego roku, ale wszystko zależy od rozwoju sytuacji pandemicznej w kraju. Chcielibyśmy zorganizować uroczysty pokaz z udziałem zaproszonych gości i publiczności w kinie „Kultura” w Wołominie – kultowym miejscu, którego historia sięga czasów przedwojennych. Właśnie w kinie „Kultura” organizowaliśmy w sierpniu zeszłego roku uroczystą projekcję filmu „Motyle” z okazji stulecia urodzin Janusza Nasfetera. Mamy nadzieję, że za dwa, trzy miesiące wrócimy na tyle do normalności, że będzie możliwa realizacja takich wydarzeń. Po premierze film opublikujemy na naszym kanale YouTube. Chcemy, żeby każdy miał do niego dostęp, a zwłaszcza nauczyciele, którzy mogą go wykorzystać jako wprowadzenie do spotkań z kinem Janusza Nasfetera. Jako biblioteka współpracujemy ze szkołami w zakresie edukacji medialnej, dlatego też zależy nam na tworzeniu i udostępnianiu wartościowych materiałów w tej dziedzinie.


Rozmawiała Sylwia Kowalska